Pierwszy etap rozwoju Wojsk Rakietowych i Artylerii OPK udało się przeprowadzić w całości i w bardzo krótkim czasie. Gdy w system dyżurów włączano ostatnie dywizjony z planu opracowanego w 1959 r., trwały już intensywne przygotowania do rozbudowy kolejnych elementów systemu, który w zamyśle decydentów miał chronić wszystkie ważne dla funkcjonowania państwa rejony.
Entuzjazm pierwszych lat tworzenia jednostek rakietowych był tak wielki, że nie patrząc na koszty zakupu zestawów i twarde realia limitów etatowych w wojsku świeżo co stworzone Dowództwo WOPK z końcem czerwca 1962 r. przygotowało swój pierwszy autorski, wstępny plan dalszej rozbudowy systemu obrony powietrznej. I tak przezbrojenie w przeciwlotnicze zestawy rakietowe miało objąć: w 1966 r.: 129. samodzielny pułk artylerii OPK (spa OPK), który miał bronić zespołu portów Szczecin-Świnoujście; w 1967 r.: 136. spa OPK, który miał wejść w skład sił strefowo broniących Pomorza Zachodniego; w 1968 r.: 3. spa OPK, który miał wejść w skład sił strefowo broniących Pomorza Zachodniego i Bydgoszczy; w 1969 r.: 98. spa OPK do obrony Wrocławia – ewentualnie miał on wejść w skład sił strefowo broniących południowo-zachodniej granicy kraju; w 1970 r.: 90. spa OPK, który miał odpowiadać za obronę Nowej Huty i Krakowa (wszystkie pułki miały się składać z czterech dywizjonów ogniowych i jednego technicznego).
Ponadto zakładano, że oprócz dotychczasowych zestawów rakietowych na wyposażeniu pojawią się nowe zestawy, przeznaczone do zwalczania celów nisko lecących. W 1966 r. miał zostać w nie przezbrojony 64. spa OPK (5 dywizjonów ogniowych i 1 techniczny), który zostałby włączony w obronę nieba nad Warszawą. Rok później nowe uzbrojenie miał otrzymać 85. spa OPK (6 dywizjonów ogniowych i 1 techniczny), którego stanowiska bojowe miały uszczelnić obronę Górnego Śląska. W snutych wizjach zakupów po 1970 r. zakładano, że obroną strefową zostanie objęty cały pas naszego Wybrzeża oraz Łódź. Zaplanowana dynamika rozwoju była godna pozazdroszczenia – w ciągu pięciu lat zakładano sformowanie kolejnych 31 dywizjonów ogniowych i 7 technicznych.
Trzy lata później plany na najbliższą pięciolatkę były już bardziej realne, tym bardziej że za chwilę miały być wprowadzane w życie. I tak w 1966 r. zakładano sformowanie na bazie 129. spa OPK brygady w rejonie Szczecina, w której skład miało wejść 5 dywizjonów ogniowych S-75M i jeden techniczny. W latach 1967-68 miał zostać zamknięty system strefowej obrony pasa Wybrzeża od Szczecina i Świnoujścia po Trójmiasto. W tym czasie 3. i 136. spa OPK również planowano przezbroić w zestawy S-75M (każdy z nich miał mieć 4 dywizjony ogniowe i 1 techniczny). W 1970 r. kolejne dywizjony miały się pojawić w rejonie Nowej Huty i wejść w jeden system obrony z dywizjonami broniącymi aglomeracji miejskiej Górnego Śląska. Uszczegółowiono ponadto przezbrojenie dwóch pułków w nowe zestawy rakietowe do zwalczania celów nisko latających typu S-125 Newa. Obrona Warszawy i Górnego Śląska miała zostać wzmocniona przeformowanymi w brygady pułkami – każda z 5 dywizjonami ogniowymi i 1 technicznym.
Nim rozpoczęto realizację założeń nowego planu rakietyzacji, rozstrzygnięto jedną dość istotną kwestię organizacyjną. Otóż we wnioskach z pierwszego okresu funkcjonowania jednostek rakietowych rozważać zaczęto pomysł rezygnacji z dywizjonów technicznych na rzecz baterii technicznych w każdym dywizjonie ogniowym. Był to autorski pomysł Polaków, towarzysze radzieccy bowiem dalej upierali się przy dotychczasowym podziale ról, który przenieśli również do swoich pododdziałów wyposażonych w zestawy S-125. Przeprowadzono szczegółową analizę, porównując w różnych wariantach liczbę potrzebnych etatów, pieniędzy na zakup sprzętu czy rozbudowę infrastruktury. Gdy bilans wyszedł w zasadzie identyczny dla wariantu z dywizjonami technicznymi i bateriami w dywizjonach ogniowych, zadecydowały względy operacyjne. A te dla dywizjonów technicznych były bezlitosne. Wskazywano na ciągłe problemy z terminowym dowozem gotowych rakiet na stanowiska, które w czasie wojny mogły się tylko pogłębić. Wskazywano, że ewentualne zniszczenie dróg dojazdowych, możliwy chaos w dowodzeniu, konieczne zmiany pozycji bojowych mogły znacząco utrudnić możliwość zwalczania kolejnych celów po wystrzeleniu zapasu rakiet przechowywanego w podręcznych składach nr 7. Szacowano, że z zewnętrznego dywizjonu technicznego trzecia jednostka ognia może trafić do dywizjonu nawet po 29 godzinach, a czwarta po 38 godzinach, podczas gdy obsługi miejscowe przygotują je odpowiednio w 6 i 8 godzin. Różnica była zasadnicza.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu