Zagraniczni komentatorzy zwrócili uwagę przede wszystkim na pociski balistyczne przeznaczone do odpalania z okrętów podwodnych, ale były też inne ciekawostki. Na przykład formacje piesze defilowały z rekordowo różnorodną bronią strzelecką. Po dłuższej przerwie pokazano karabinki automatyczne sprzężone z automatycznymi granatnikami (odpowiednik amerykańskiego OICW i południowokoreańskiego K-11). Debiutowała także inna konstrukcja, wywodząca się w sposób oczywisty z poprzedniej, a mianowicie automatyczny granatnik kal. ok. 20 mm, ale w wykonaniu samodzielnym. Wbrew pozorom mogłaby to być dość skuteczna broń, o ile jej mniejsza o kilka kilogramów masa nie skutkuje bardzo silnym odrzutem. Nie można wykluczyć, że nie jest to granatnik, a rodzaj karabinu dużej mocy, strzelającego np. amunicją 12,7 mm. Po raz pierwszy pokazano klony kbk AK przystosowane do strzelania amunicją pistoletową – odpowiedniki rosyjskiego pistoletu maszynowego Witiaz’. Po raz pierwszy pojawiły się także karabinki automatyczne z cylindrycznymi, ślimakowymi magazynkami wyposażone w dłuższą lufę. To zapewne odpowiednik RPK – ręczny karabinek maszynowy, choć broń defiladowa nie miała dwójnogów, ale za to jej lufy „wydłużono” przez dodanie tłumików. Po raz pierwszy na defiladzie pojawiły się także „garłacze Kima” – broń przypominająca amerykańskie granatniki M79 z wydłużoną lufą. Główna różnica polega na tym, że z broni północnokoreańskiej mają być wystrzeliwane nadkalibrowe pociski kumulacyjne, podobne do stosowanych w RPG-7. Odrzut przy strzale pociskiem o takiej masie musi być potężny i nie sposób wykluczyć, że mamy do czynienia z humbugiem – do luf „defiladowych” granatników włożono pociski PG-7, ale w rzeczywistości służą one do strzelania amunicją 40 mm z podwójnym rozprężaniem gazów prochowych.
Największą nowością była kolejna lokalna „wariacja” na temat rosyjskiego Iskandera, czyli dwuprowadnicowa wyrzutnia taktyczno-operacyjnych rakiet balistycznych „ziemia–ziemia”. Dotąd demonstrowano wyrzutnie i pociski bardzo podobne do rosyjskich. Ich nośnikiem był czteroosiowy samochód terenowy. Tym razem wyrzutnię umieszczono na wydłużonym, pięcioosiowym pojeździe. Konstrukcja nowej wyrzutni jest niemal identyczna z poprzednią, krótszą wersją, tyle, że w przedziale bojowym mieszczą się dłuższe rakiety. Same pociski były ewidentnie uproszczonymi makietami i gdyby pokazano je bez wyrzutni (np. na platformach transportowych), ich pojawienie się zostałoby skwitowane krótko – atrapy. Ponieważ jednak wyrzutnie były jak najbardziej prawdziwe, można przypuszczać, że niedługo zostaną zaprezentowane wraz z prawdziwymi pociskami, dopasowanymi do ich rozmiarów. Jest oczywiste, że dłuższy pocisk będzie miał większy zasięg i/lub cięższą głowicę bojową, ale ponieważ ani jeden, ani drugi parametr pokazywanej dotąd rakiety, czyli „Kimskandera” nie jest znany, nie można nawet w przybliżeniu oszacować osiągów nowego pocisku. Podczas próbnych startów pocisku, przeprowadzonych w maju 2019 r., uzyskano odległość 420 km, ale nie wiadomo, czy rakieta miała wtedy masowy ekwiwalent głowicy bojowej. Oczywiście, zwiększenie zasięgu i udźwigu pocisków jest użyteczne, gdyż zwiększa skuteczność broni. Zastosowanie większej wyrzutni podnosi jej koszt, ogranicza swobodę poruszania się w terenie i ułatwia wykrycie.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu