W planach rozwoju sił okrętowych w latach 1945-1956 niszczyciele nie zawsze były jednakowo traktowane. W pierwszych powojennych przymiarkach do rozbudowy floty najważniejsze miały być krążowniki lekkie. Gdy okazało się, że pływające pod biało-czerwoną banderą jednostki brytyjskie nie mają żadnych szans na służbę w ludowych siłach morskich, w ostatnim dniu listopada 1946 r., ówczesny dowódca MW, kadm. Adam Mohuczy, podpisał program rozwoju na lata 1947-1959. Ponieważ w tej koncepcji MW miała odgrywać kluczową rolę w obronie Wybrzeża, wpisano w niej zamiar posiadania aż 5 krążowników lekkich i tuzina niszczycieli. Gdy morski rodzaj sił zbrojnych został sprowadzony do roli pomocniczego narzędzia w zakładanej biernej obronie plaż, obie klasy okrętów okazały się całkowicie zbędne. Dopiero w planie wadm. Wiktora Czerokowa ze stycznia 1953 r. znów wpisano 4 niszczyciele, które miały pojawić się w służbie do końca 1956 r.
I choć plan ten, a może bardziej forma jego przedstawienia nie spodobały się kierownictwu MON w Warszawie, kolejny dowódca MW nie odżegnywał się od realizacji programu, choć czynił to mniej stanowczo. I nawet wstępnie rozpoczęto rozmowy z Dowództwem Wojenno-Morskowo Fłota ZSRR o przejęciu w dzierżawę w 1956 r. pierwszego z dwóch okrętów proj. 30bis. Wydarzenia polityczne w kraju nie sprzyjały jednak pozyskaniu okrętów od naszego wschodniego sąsiada. Ostatecznie dopiero w 1957 r., po zmianach kadrowych w Wojsku Polskim, powrócono do pomysłu wzmocnienia floty dwoma niszczycielami.
Zmiany, dokonujące się w kraju po poznańskim czerwcu i październikowym przesileniu politycznym na szczytach władzy PRL, nie pozostały bez wpływu na armię. Oficerowie radzieccy w polskich mundurach opuścili kraj. Ich miejsce zajęli Polacy, którzy szybkie kariery robili od początku lat 50., błyskawicznie awansując i obejmując coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska dowódcze. Nie inaczej było w MW. Nowa kadra rozpoczęła służbę na wyższych „stołkach” od przeglądu tego, co po sobie zostawili poprzednicy. Na popularnej wtedy, choć trwającej krótko, bo ledwie kilka miesięcy, fali krytykowania wszystkiego co radzieckie „dostało się” okrętom otrzymanym ze wschodu. Także jeszcze tym nie przejętym niszczycielom proj. 30bis.
W obowiązującej ówcześnie koncepcji wykorzystania sił okrętowych na Bałtyku zakładano tworzenie z jednostek nawodnych grup uderzeniowych i poszukująco-uderzeniowych, w których główne role powinny odgrywać właśnie niszczyciele. Skład tych pierwszych miały uzupełniać kutry torpedowe, zaś drugich – duże ścigacze okrętów podwodnych.
Nowe Dowództwo Marynarki Wojennej (DMW) bardzo śmiało podeszło do kwestii planowania rozwoju na kolejne lata. Zatwierdzony 25 listopada 1956 r. program zakładał, że do roku 1965 siły polskiej floty powinny rozrosnąć się do stanu m.in. 16 niszczycieli, 24 dozorowców, 48 małych i 24 dużych kutrów torpedowych oraz 24 dużych ścigaczy okrętów podwodnych.
Realia tamtych lat nie pozwalały poważnie myśleć o budowie niszczycieli według własnych projektów, w polskich stoczniach, choć – co warto zauważyć – takie koncepcje nie były obce ówczesnym wyższym oficerom z DMW. Według polskich sztabowców niszczyciel winien mieć następujące uzbrojenie: 4xII armaty kal. 100 mm i 4xIV kal. 45 mm, 4 baterie rakiet, wyrzutnie klasycznych i rakietowych bomb głębinowych, tory minowe i trał Parawan. Nadbudówki takiego okrętu powinny mieć kształty opływowe i być pozbawione iluminatorów. Jego wyposażenie dopełniałyby radary: obserwacji powietrznej, artyleryjsko-torpedowy, nawigacyjny obserwacji okrężnej i obserwacji nawodnej oraz stacja hydrolokacyjna i nowoczesne Bojowe Centrum Informacji. O takiej jednostce ówczesne DMW mogło jednak tylko pomarzyć.
Wobec powyższego nie pozostawało nic innego jak kupić, bądź wydzierżawić okręt za granicą. Kierunek był w tym czasie tylko jeden – Związek Radziecki. Kraj ten miał ówcześnie na uzbrojeniu trzy typy niszczycieli budowanych już po wojnie – projektów 30K/30bis, 41 i 56. Projekt 41 był reprezentowany tylko przez jeden okręt – Nieustraszymyj, traktowany właściwie jako doświadczalny. Z kolei budowa serii jednostek proj. 56 była dopiero w fazie dostaw do poszczególnych flot ZSRR i ich przekazanie Polsce nie wchodziło w grę. Pozostały więc tylko masowo budowane na przełomie lat 40. i 50. „trzydziestki”.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu