W styczniu 1942 r. Niemcy poinformowali o minowaniu szerokiego pasa wód wzdłuż norweskiego wybrzeża, ale w Sztabie Floty Północnej w to nie uwierzono i nie uprzedzono dowódców okrętów podwodnych o konieczności zachowania dodatkowych środków ostrożności. W ciągu lutego-marca przeciwnik postawił wzdłuż przybrzeżnej trasy żeglugowej 15 zagród obronnych złożonych z 3500 min i 200 min-ochraniaczy pól minowych. W następnych miesiącach pas ten był nieprzerwanie wzmacniany. Rosła ilość baterii artylerii, punktów obserwacyjno-meldunkowych na wybrzeżu, zorganizowano kilka miejsc formowania konwojów. W styczniu 1942 r. niemieckie dowództwo do osłony konwojów posiadało 15 niszczycieli, 45-50 dozorowców i trałowców oraz 35 kutrów dozorowych. Przeciwnik przystąpił do formowania taktycznych grup ścigaczy okrętów podwodnych (w każdej grupie – dwa-cztery ścigacze), zaczął przeprowadzać systematyczne poszukiwania okrętów podwodnych za pomocą okrętów i lotnictwa. Odpowiednio częstsze stały się przypadki wykrycia i śledzenia okrętów podwodnych przez przeciwpodwodne siły przeciwnika, zrzucające dziesiątki bomb głębinowych. Znacznie wzmogła się marszowa osłona konwojów.
W odpowiedzi Dowództwo Floty Północnej doskonaliło organizację łączności i kierowania siłami. Nieznacznie poprawiło się naprowadzanie okrętów podwodnych na konwoje. Nastąpiło przejście od pozycyjnej metody operowania do działań patrolowych okrętów podwodnych w wyznaczonym rejonie. Jednak nowa metoda niewiele różniła się od poprzedniej. Tak jak i przedtem okręty podwodne działały pojedynczo, bez współdziałania i bez sił zabezpieczenia. Jedynie rejony ich operowania stały się znacznie większe. Pozycję na podejściu do Waranger-Fiordu oddano małym okrętom podwodnym, a pozycję przy West-Fiordzie – przekazano brytyjskiej marynarce wojennej. Aby ułatwić poszukiwanie celów, podwodniacy zaczęli częściej wykorzystywać informacje pochodzące z rozpoznania. Ale pożytku z tego nie było zbyt wielkiego, ponieważ informacje przekazywano w porze nocnej, kiedy okręt podwodny znajdował się w trakcie seansu łączności albo ładował baterie akumulatorów. Wykryte w porze dziennej konwoje do tego czasu przechodziły w inne rejony i nie zawsze okręt podwodny był w stanie je przechwycić. Jednocześnie marynarze z okrętów podwodnych doskonalili sposoby uchylania się od uderzeń sił przeciwpodwodnych przeciwnika, wykorzystując do tego celu przede wszystkim szumonamierniki. Przedsięwzięte przez przeciwnika środki, mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa morskich przewozów, utrudniły działania sowieckich okrętów podwodnych. Pojawiły się straty. Jako pierwszy w styczniu 1942 r. zatonął okręt podwodny M-175, będący ofiarą niemieckiego okrętu podwodnego U-584. W lutym ciężkie uszkodzenia w wyniku staranowania przez niemiecki trałowiec odniósł okręt podwodny Szcz-403, tracąc w trakcie alarmowego zanurzenia swojego dowódcę, kapitana-lejtnanta S. I. Kowalenko. W marcu poderwał się na minie i został skierowany do remontu okręt podwodny K-3, w kwietniu zatonęły okręty Szcz-421 i Szcz-401, w maju przez przeciwpodwodną grupę został zatopiony okręt podwodny K-23, a w czerwcu przepadły bez wieści okręty D-3 i M-176. Okazało się, że podejmowanie przez okręty podwodne artyleryjskiego ostrzału jednostek morskich – to nie najlepsza taktyka. Właśnie tak zginął okręt podwodny K-23, a wraz z nim jego dowódca komdiw. Gadżyjew. Po zatopieniu K-23 wykorzystanie artyleryjskiego uzbrojenia zostało faktycznie zakazane, a zastosowaniu broni minowej przez podwodne krążowniki przeszkadzały stałe awarie urządzeń minowych.
W ciągu pierwszego półrocza 1942 r. Brygada Okrętów Podwodnych straciła jedną trzecią swojego składu. Doszło do kryzysu. Śmiałość i zuchwałość ustąpiły miejsca ostrożności. Dowództwo Brygady Okrętów Podwodnych wszelkimi siłami starało się zmusić podwodniaków do bardziej aktywnego działania. W celu „podniesienia ducha moralnego” w sierpniu aresztowano i, oskarżywszy o tchórzostwo i szkodnictwo, wzorcowo skazano na rozstrzelanie dowódcę okrętu podwodnego Szcz-422, kawalera orderu Lenina, kapitana-lejtnanta Małyszewa, walczącego lepiej niż wielu innych, ale żyjącego nie do końca w zgodzie z komisarzami. Skuteczność ataków, nawet na podstawie samych sprawozdań dowódców, zaczęła spadać: jeśli w pierwszym kwartale oficjalnie uznawano za zatopione 21 statków przeciwnika, to w trzecim – tylko trzy. Należy także pamiętać, że ogólnie rzecz biorąc liczebność Floty Północnej nie odpowiadała ani charakterowi zadań, które pojawiły się wraz z rozpoczęciem działań bojowych, ani skali teatru. Będących do dyspozycji okrętów podwodnych nie starczało dla nieprzerwanego oddziaływania na przeciwnika na jego morskich szlakach komunikacyjnych, poza tym okresowo zajmowały się one osłoną sojuszniczych konwojów i były kierowane w rejon Nowej Ziemi na poszukiwanie niemieckich okrętów podwodnych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu