Samoloty C295M zostały zamówione przez Polskę w 2001 r., kiedy to złożono zamówienie na osiem egzemplarzy z opcją na kolejne cztery. Służą nieprzerwanie od 2003 r., kiedy to nad Wisłą pojawiły się samoloty o numerach „011” i „012”. Pozostałe maszyny zostały dostarczone w ciągu dwóch kolejnych lat i, wobec zadowalających wyników, zapadła decyzja o wykorzystaniu opcji, co zaowocowało dostawami w latach 2007-2008. Wszystkie samoloty weszły na wyposażenie 8. Bazy Lotniczej (dziś 8. Bazy Lotnictwa Transportowego). Polski użytkownik był najwyraźniej tak zadowolony z zakupu, a transportowce (m.in. ze względu na intensywne użycie w związku z zabezpieczaniem misji poza granicami kraju) tak potrzebne, że w czerwcu 2012 r. domówiono kolejnych pięć samolotów. Zakup ten udało się zrealizować bardzo szybko, dzięki czemu począwszy od 2013 r. 8. BLTr dysponuje liczbą 16 statków powietrznych tego typu (w 2008 r. C295M o numerze „019” uległ zniszczeniu w wyniku błędu popełnionego przez załogę).
W listopadzie 2011 r., dokładnie osiem lat po przybyciu do polski pierwszych C295M, w ramach zakładów PZL „Warszawa-Okęcie” uruchomiono Centrum Serwisowe dla tych samolotów. Wypełniona została tym samym umowa offsetowa, zgodnie z którą placówka ta miała powstać w chwili, kiedy najstarsze samoloty miały wymagać pierwszych podstawowych przeglądów strukturalnych.
Dzięki autoryzacji producenta C295M i działaniu w oparciu o należące do Airbus Defence and Space zakłady Centrum Serwisowe może być dzisiaj wyjątkowo efektywne, dzięki bezpośredniemu dostępowi do know-how, wiedzy i technologii związanych z tym samolotem, jak również szybkiemu dostępowi do niezbędnych materiałów konstrukcyjnych i części zamiennych. Daje to też możliwości szybkiego „dorabiania” zestawów naprawczych. PZL „Warszawa-Okęcie” jest największym poddostawcą struktur (powstają tu m.in. rampa, drzwi w kadłubie, skrzydła, dziobowa i ogonowa część kadłuba) oraz wiązek elektrycznych do nowych C295.
Ma to bezpośrednie przełożenie operacyjne i ekonomiczne, skutkujące wspomnianym we wstępie najwyższym wskaźnikiem dostępności. Lepiej jest bowiem mieć nawet mniej samolotów, ale za to blisko 100 procent z nich zdolnych do działań, niż inwestować duże pieniądze w liczniejsze maszyny, z których duża część będzie potem stała „w trawie”.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu