Tak się rzeczywiście działo (przerzucali w ten sposób wojsko i zaopatrzenie), ale dodatkowym zadaniem japońskich okrętów miała być ewakuacja rozbitków z niszczycieli i statków połączonych konwojów TA-3 i TA-4. Na skutek amerykańskiej interwencji miało dojść do zaciekłej bitwy w Zatoce Ormoc w nocy z 2 na 3 grudnia 1944 r.
Poinformowany o japońskich jednostkach, dowódca filipińskiej granicy morskiej wadm. James Lawrence Kauffman wydał rozkazy, aby japoński konwój został przechwycony i zatopiony przez zespół złożony z trzech silnych i nowoczesnych niszczycieli floty. Był to: USS Allen M. Sumner (DD 692) oraz bliźniacze USS Moale (DD 693) i USS Cooper (DD 695), tworzące 120. Dywizjon Niszczycieli.
Były to nowoczesne wielkie niszczyciele floty o wyporności standardowej 2200 t, długości 114,76 m, szerokości 12 m i zanurzeniu 4,78 m. Były w stanie rozwinąć maksymalną prędkość 34 w. i pokonać odległość 6500 Mm przy średniej prędkości 15 w. Załogi okrętów liczyły 336 osób. Na tym etapie wojny uzbrojenie artyleryjskie tych jednostek było imponujące. Niszczyciele tego typu dysponowały 6 armatami kal. 127 mm rozmieszczonymi na trzech stanowiskach, 12 działkami plot. kal. 40 mm i 11 działkami plot. kal. 20 mm. Uzbrojono je także w 10 wyrzutni torped kal. 533 mm, 2 zrzutnie i 6 miotaczy bomb głębinowych. Miały nowoczesne wyposażenie radiolokacyjne, które w nadchodzącym starciu miały odegrać ważną rolę.
Bardziej mogło niepokoić, że załogi tych jednostek nie brały dotąd udziału w bezpośrednim starciu z Japończykami i nie miały okazji nabrać doświadczenia bojowego w walce nocnej. Kiedyś jednak musiał nastąpić ten pierwszy raz i po otrzymaniu powyższych rozkazów, marynarzom US Navy jedynie pozostawało wykorzystać wszystkie atuty, jakimi dysponowali.
Amerykanie zmierzali ku Zatoce Ormoc zgodnie z rozkazami, wyruszając z patrolowanej dotąd Zatoki San Pedro wieczorem 2 grudnia 1944 r. Flagowy Allen M. Sumner był dowodzony przez kmdr. por. Normana Johna Sampsona, Moale przez kmdr. por. Waltera Manly Fostera. Niszczycielem Cooper dowodził zaś kmdr. por. Mell Andrew Peterson. Ale bitwą z okrętu flagowego dowodzić miał kmdr John Crawford Zahm.
Idąc ku Zatoce Ormoc, niszczyciele przy prędkości 30 w. wytwarzały sporą falę dziobową, widoczną zwłaszcza z powietrza, i był to powód do zmartwienia, bo zbliżając się do celu ciężko było przeciwnika zaskoczyć. O godz. 23:08 wykorzystał to japoński samolot rozpoznawczy Mitsubishi Ki-46 Dinah. Zaatakował odważnie flagowego Allena M. Sumnera. Zrzucona bomba upadła dość blisko, bo około 30 m od dziobu niszczyciela. Jej eksplozja w zderzeniu z powierzchnią wody spowodowała, że grad odłamków uderzył w burtę okrętu, powodując pożar na pokładzie, który załoga musiała stłumić. Prócz tego odłamki raniły oficera i 12 marynarzy.
Miało się okazać, że Amerykanie nieco zlekceważyli siły przeciwnika, z jakimi przyszło im się później zmierzyć. Nie mieli mieć do czynienia tylko z jednym niszczycielem (jak zakładano), ale z dwoma dość niebezpiecznymi nowoczesnymi japońskimi niszczycielami eskortowymi typu Matsu. Były to Kuwa i Take, które wyruszyły 1 grudnia z Manili. Flagowym okrętem był Kuwa, a z jego pokładu dowodził zespołem kmdr por. Yamashita Masamichi. Komendę drugiego dzierżył kpt. mar. Unaki Tsuyoshi. Niszczyciele eskortowe miały za zadanie osłaniać jednostki małego konwoju TA-7, który składał się z szybkiego Transportowca Nr 9 (1500-tonowa jednostka wyglądem przypominająca z daleka eskortowiec) i dwóch 950-tonowych okrętów desantowych czołgów Nr 140 i Nr 159. Przewoziły one na pokładach wojsko i sprzęt. Wyładowując je w Zatoce Ormoc, jednostki konwoju miały za zadanie także zabrać ocalałych rozbitków z zatopionych jednostek połączonych konwojów TA-3 i TA-4.
Atak potężnej formacji 350 samolotów zespołu Task Force 38 z 3. Floty adm. Williama Fredericka Halseya zatopił 11 listopada na pozycji 10°50’N, 124°35’E cztery niszczyciele (ponad 2500-tonowe Hamanami, Naganami, Shimakaze i 2700-tonowy Wakatsuki), 658-tonowy trałowiec Nr 30 i cztery transportowce: Mikasa Maru (3143 BRT), Seiho Maru (4639 BRT), Taizan Maru (3587 BRT) oraz Tensho Maru (4982 BRT). Z 4000 przewożonych żołnierzy większość poległa (ocalało tylko 300), prócz tego zginęło około 1000 marynarzy na zatopionych jednostkach, w tym kadm. Mikio Hayakawa.
Niszczyciele eskortowe typu Matsu były uważane za szczególnie groźne i znienawidzone zwłaszcza przez dowódców amerykańskich okrętów podwodnych, ale w walce nocnej mogły okazać się niebezpiecznie także dla większych niszczycieli. Okręty typu Matsu miały wyporność standardową 1260 t, długość 100 m, szerokość 9,35 m, zanurzenie 3,30 m. Rozwijały prędkość maksymalną 27,8 w. i pokonywały odległość 3500 Mm przy prędkości 18 w. Ich załogi liczyły 211 osób.
Wprawdzie uzbrojenie artyleryjskie tych jednostek (po 3 armaty kal. 127 mm L/40 typu 89 i 24 działka plot. kal. 25 mm) było słabsze niż na niszczycielach amerykańskich, ale miały również po 4 wyrzutnie torped kal. 610 mm i 4 zapasowe „długie lance”, prócz tych gotowych w wyrzutniach (poza uzbrojeniem w postaci 48 bomb głębinowych). Japońskie torpedy tego kalibru w kilkunastu ważnych bitwach morskich na Pacyfiku posłały na dno lub zrujnowały wiele jednostek amerykańskich, zwłaszcza w latach 1942-1943. Japończycy zaś nie oduczyli się nimi posługiwać. Do tego japońskie niszczyciele eskortowe trudniej było zaskoczyć, gdyż dysponowały na tym etapie wojny zupełnie dobrym radarem 10-centymetrowym typu 22. Wykrywał on grupy samolotów z odległości 20 Mm, pojedyncze maszyny z 10 Mm, a okręty z 13 Mm. Była to wystarczająca odległość, by nie dać się zaskoczyć niespodziewanie przeciwnikowi. Do tego Japończycy potrafili wykorzystać ten radar dla dokonania namiarów przed planowanym atakiem torpedowym.
Japończycy dotarli do Zatoki Ormoc przed Amerykanami (już o godz. 23:30 byli u celu) i gdy 120. Dywizjon Niszczycieli zbliżył się na odległość umożliwiającą rozpoczęcie walki, japońskie jednostki były zajęte w większości wyładunkiem wojska i sprzętu. Przezornie flagowy niszczyciel eskortowy Kuwa zajął pozycję patrolową na południe od mola w Ormoc na Leyte, by obserwować i patrolować akwen z małą prędkością 6 w., aby większa fala dziobowa nie zwróciła uwagi przeciwnika, a zwłaszcza wrogich samolotów. To nie ochroniło okrętu w nadchodzącym starciu, ale istotne, że okręt Yamashity był gotowy do walki i dania pierwszego odporu ewentualnemu przeciwnikowi. Jednak w zatoce Japończycy bardziej spodziewali się ataków lotniczych, niż amerykańskich jednostek nawodnych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu