Zaloguj

MSPO 2019 – lepiej już było?

Propozycja w programie Narew, czyli wyrzutnia pocisków CAMM osadzona na Jelczu. Makieta pocisku CAMM widoczna z przodu. Z lewej 35 mm armata AG-35 systemu Noteć.

Propozycja w programie Narew, czyli wyrzutnia pocisków CAMM osadzona na Jelczu. Makieta pocisku CAMM widoczna z przodu. Z lewej 35 mm armata AG-35 systemu Noteć.

Od lat Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego był imprezą wystawienniczą z roku na rok coraz okazalszą. Tak pod względem liczby uczestników, ich rynkowej pozycji, jak i asortymentu, który wystawiano w Kielcach. MSPO stało się trzecim – po paryskim Eurosatory i londyńskim DSEI – najważniejszym europejskim salonem „zachodniego” uzbrojenia lądowego. MSPO udało się uzyskać status imprezy regionalnej, a nie tylko krajowej. Na XXVII MSPO, który odbył się w dniach 3–6 września, wszystkie te osiągnięcia były już raczej wspomnieniami.

Upływ czasu daje lepszy ogląd, więc jeśli trzeba wskazać Salon, na którym doszło do odwrócenia pozytywnego trendu na negatywny, będzie to ubiegłoroczny MSPO. Lista wystawców zagranicznych jest coraz krótsza, a polski przemysł, w tym Grupa Kapitałowa Polska Grupa Zbrojeniowa S.A. (GK PGZ) nie jest w stanie swoją ofertą wypełnić tej pustki. Przyczyn takiego stanu jest kilka. Po pierwsze kupowanie przez MON niemal wyłącznie amerykańskiego uzbrojenia, bez przetargów i bez uzasadnienia: ekonomicznego, technicznego, operacyjnego i przemysłowego. Trudno promować swoją ofertę, skoro i tak wiadomo, że zostanie pominięta, i to jeszcze w sposób, który jest, eufemistycznie pisząc, afrontem. A coroczny kalendarz targowy, ograniczając się tylko do Europy, jest bardzo napięty. Natomiast jeśli chodzi o polski przemysł obronny, to poza kilkoma prywatnymi spółkami, które odnoszą sukcesy rynkowe, więc mają pieniądze na rozwój, sytuacja nie jest różowa. Problem ten dotyczy głównie GK PGZ. Nie będzie nowych wyrobów bez sensownej długofalowej polityki inwestycyjnej i zakupowej, skutkującej dopływem nowych technologii. A tego nie ma, muszą wystarczyć – z nielicznymi wyjątkami – proste zakupy z tzw. półki.
Poniższa relacja z XXVII MSPO pomija część tematów i wyrobów, które przedstawiamy w oddzielnych artykułach w tym i kolejnym numerze „Wojska i Techniki”.

Temat przewodni

Zazwyczaj można go było wskazać w oparciu o priorytety modernizacyjne Sił Zbrojnych RP oraz korelującą z tym aktywność targową wystawców krajowych i zagranicznych. W tym roku można powiedzieć, że był to program samobieżnego gąsienicowego rakietowego niszczyciela czołgów pk. Ottokar Brzoza. Zagraniczni dziennikarze, spoza słowiańskiej grupy językowej, słyszeli i rozumieli tylko „Otokar”, więc byli zainteresowani, jaki udział w programie ma turecka spółka Otokar… Może trzeba było nadać kryptonim w pełnym „brzmieniu”, czyli Ottokar Wincenty Brzoza-Brzezina… (chodzi o Czecha, Ottokara Březinę, który po służbie w armii Austro-Węgier został polskim oficerem artylerii, co także nie znaczy, że w program są zaangażowane firmy z Czech). Od razu dodajmy, że obecność tureckiego przemysłu obronnego ograniczyła się de facto do Turkish Aerospace Industries. Tak działa dyskretny i nieodparty urok polskiej dyplomacji.
Zatem mieliśmy wysyp rakietowych niszczycieli czołgów, z dwoma wyjątkami, na wystawie PGZ. Pokazane przez Grupę propozycje były raczej sygnalizowaniem dostępnych rozwiązań, gdyż te częściowe makiety trudno nawet nazwać demonstratorami. Logika tych pojazdów była jasna – PGZ może zaoferować takie podwozia, a proponowanym przeciwpancernym pociskiem kierowanym niech najlepiej będzie Brimstone z oferty MBDA UK. Z tym ostatnim postulatem nie sposób polemizować, obecnie Brimstone oferuje najwięcej spośród dostępnych na rynku zachodnich ppk – przede wszystkim w kombinacji zasięg–prędkość–skuteczność–samonaprowadzanie (szerzej WiT 8/2018). Natomiast więcej wątpliwości budzą nośniki, którymi były: BWP-1 (Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne S.A.), UMPG (Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych „OBRUM” Sp. z o.o.) i licencyjne podwozie do Kraba (Huta Stalowa Wola S.A. wraz z Wojskowymi Zakładami Uzbrojenia S.A.). Co ciekawe, te ostatnie nie miało makiet Brimstone’ów i wystąpiło z oryginalnej konstrukcji obrotową wyrzutnią z makietami czterech ppk w pojemnikach transportowo-startowych w jednej części i trzema makietami pocisków (przypominających najbardziej konstrukcje przeciwlotnicze krótkiego zasięgu) na prowadnicach szynowych w drugiej. Zdaniem twórców miało to pokazywać możliwość integracji dowolnego przeciwpancernego pocisku kierowanego dalekiego zasięgu, pod warunkiem, że jego długość nie przekroczy 1800–2000 mm. Jedno jest pewne, biorąc pod uwagę masę i wymiary nośnika można byłoby spodziewać się „baterii” co najmniej 24 Brimstone’ów. BWP-1 jako nośnik ma tę zaletę, że występuje w dużej liczbie i w swej podstawowej roli jest przestarzały, więc niby czemu go tak nie zagospodarować? Ale właśnie ta nieperspektywiczność (wyeksploatowanie, osiągi nielicujące z resztą sprzętu pancernego) jest też jego największą wadą. UMPG nie chce Wojsko Polskie, więc chyba użyto go głównie z racji dostępności. Jedno trzeba przyznać, nawet po latach UMPG zachował zgrabną (mały cel) i nowoczesną sylwetkę. I BWP-1, i UMPG miały wyrzutnie tej samej konstrukcji, olbrzymie „pudło” z pewnym zakresem elewacji i dwoma rzędami (2×6) pocisków. Stworzenie docelowego Ottokara Brzozy wymagałoby na tyle adekwatnego finansowania, aby pokusić się o wyrzutnię wpisaną w obrys kadłuba, żeby zmniejszyć jego wymiary i maskować przeznaczenie wozu w położeniu marszowym (jak w rosyjskich 9P162 i 9P157). Naturalnym kandydatem na taki pojazd – jeśli musi być on gąsienicowy (o czym dalej) – wydaje się być bwp Borsuk, ale po pierwsze musi być dostępny w większej liczbie, a przede wszystkim musi zostać zakupiony przez Ministerstwo Obrony Narodowej w bazowej wersji bojowego wozu piechoty.
Można też zapytać o sensowność takiego niszczyciela czołgów akurat na gąsienicach. Kierując się najwyraźniej podobną intuicją, AMZ Kutno wystawiło wariant pojazdu rozpoznawczego Bóbr 3, określonego teraz jako Kołowy Niszczyciel Czołgów, który w miejscu zdalnie sterowanego stanowiska Kongsberg Protector, z jakim Bóbr 3 był prezentowany w Kielcach rok temu, miał teraz zdalnie sterowaną wyrzutnię (atrapę) z czterema ppk niesprecyzowanego typu, ale odpalanymi z hermetycznych pojemników transportowo-startowych (wygląd i wielkość sugerują ppk Spike LR/ER lub MMP). Jak na pojazd długi na 6,9 m i ważący ~14 t, tylko cztery ppk gotowe do odpalenia (i brak możliwości zautomatyzowanego przeładowania spod pancerza) to trochę mało. Dla porównania rosyjska wyrzutnia 9P163-3 systemu Korniet-D na samochodzie opancerzonym Tigr-M ma osiem ppk 9M133M-2 gotowych do użycia i osiem zapasowych, przeładowywanych wewnątrz wozu.
Choć nie do końca w tej kategorii, lecz także z pewnymi możliwościami przeciwpancernymi, na stoisku Rheinmetalla był znany robot lądowy tej spółki, czyli Mission Master, uzbrojony w „baterię” sześciu tubowych pojemników transportowo-startowych systemu Warmate TL (Tube Launch) Grupy WB, także z tzw. amunicją krążącą w wariancie z głowicą kumulacyjną. Niemniej nowości z zakresu broni przeciwpancernej było w Kielcach więcej.
Co ciekawe, przedstawiciele Raytheona przekazali, że nadal pracują nad nową wersją ppk TOW, z termowizyjnym układem samonaprowadzania (TOW Fire & Forget). Oryginalnie taki program trwał w latach 2000–2002, po czym Pentagon go przerwał. Jednak Raytheon chce zaoferować taki pocisk Polsce w ramach programu Karabela.

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusercrosslistfunnelsort-amount-asc