Zaloguj

Ciężki bojowy wóz piechoty T-15 na Placu Czerwonym 24 czerwca 2020 r.

Ciężki bojowy wóz piechoty T-15 na Placu Czerwonym 24 czerwca 2020 r.

Ciężki bojowy wóz piechoty T-15 na Placu Czerwonym 24 czerwca 2020 r.

Moskiewska defilada z okazji 75-lecia zwycięstwa nad faszyzmem była wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze, nie odbyła się w zaplanowanym terminie, czyli 9 maja. Zamiast tego zorganizowano ją 24 czerwca, czyli w dniu, w którym odbyła się defilada zwycięstwa w 1945 r. Oczywiście przyczyną zmiany terminu nie były analizy historyków, a pandemia COVID-19, która była w Moskwie szczególnie gwałtowna właśnie na początku maja. Drugim powodem wyjątkowości defilady było przyjęte znacznie wcześniej założenie, że mają w niej uczestniczyć w maksymalnym zakresie nowe wzory sprzętu.

Podobne decyzje podejmowano parokrotnie także w przeszłości, np. z okazji 50-lecia ZSRR (w 1967 r.) czy 70-lecia zwycięstwa (w 2015 r.). Tym razem jednak, przynajmniej jeśli chodzi o rzut lądowy, postanowiono zaprezentować niemal wyłącznie sprzęt niepokazywany dotąd na Placu Czerwonym! Część miały stanowić pojazdy i systemy rakietowe naprawdę najnowsze, nieprzyjęte jeszcze na uzbrojenie, a wśród pozostałych miały dominować wozy nieuczestniczące dotąd w tego typu prezentacjach. Zawiedli się jednak ci, którzy antycypowali udział w defiladzie wszystkich wzorów uzbrojenia, ujawnionych przez prezydenta Władimira Putina podczas sławnego przemówienia w marcu 2018 r., mimo iż część z nich trafiła już najwyraźniej do jednostek liniowych. Nie było w defiladowej kolumnie bojowych laserów Pierieswiet, pocisków balistycznych z manewrującymi głowicami Awangard, atomowych torped Posiejdon, ani strategicznych pocisków Sarmat, choć poza jednym z nich można już było pokazać „żywe” obiekty, a nie makiety.

Kamaz Tajfun K-4368 WDW.

Kamaz Tajfun K-4368 WDW.

Moskwa

Całkowitą niespodzianką był udział w defiladzie pojazdów systemu minowania narzutowego ISDM (Inżyniernaja sistiema distancionnowo mininirowanija – inżynieryjny system zdalnego minowania). Skonstruowanie takiego systemu Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej zleciło NPO „Spław” z Tuły w 2013 r. Pierwsze informacje o systemie powstającym w ramach pracy doświadczalno-konstrukcyjnej Ziemiedielije-I pojawiły się na forum Armija-2016, ale pierwsze zdjęcie takiego nowego wozu bojowego pochodzi z ćwiczeń przeprowadzonych w 2019 r. Wyrzutnia ma dwa pakiety po 25 prowadnic kalibru 122 mm, które wymienia się za pomocą wyposażonego w żuraw wozu transportowo-załadowczego. Obydwa pojazdy wykorzystują czteroosiowe nośniki Kamaz-6560. Do systemu opracowano specjalne rakiety z głowicami kasetowymi, zawierającymi miny o różnym przeznaczeniu. Są one o prawie 40% dłuższe od rakiet tego samego kalibru, odpalanych z wyrzutni BM-21 Grad.

Absolutną nowością były wyrzutnie systemu TOS-2 (Tiażiołaja ogniemietnaja sistiema – ciężki miotacz ognia). TOS-y na nośnikach gąsienicowych rodziny T-72 debiutowały bojowo jeszcze podczas wojny w Afganistanie, w 1988 r. Są uznawane za bardzo skuteczną broń wsparcia krótkiego zasięgu (do 6 km) i w tym celu kupują je nawet państwa zdecydowanie preferujące uzbrojenie zachodnie (np. Arabia Saudyjska). Nowa wyrzutnia z 18 prowadnicami (o sześć mniej, niż w TOS-1) została zamontowana na nośniku kołowym – Uralu-63704-0010 Tornado-U o ładowności 16 t. Jest on lżejszy, tańszy i szybszy od czołgu T-72, ale jego użycie na pierwszej linii (z racji krótkiego zasięgu rakiet jest to nieuniknione) jest co najmniej problematyczne. Wspomina się wprawdzie, że NPO „Spław” opracowało do TOS-a-2 nowe rakiety, ale wydaje się mało prawdopodobne, żeby ich zasięg znacząco zwiększono. Przeznaczenie niektórych detali konstrukcji wyrzutni pozostaje niejasne, szczególnie w kontekście absolutnej prostoty wyrzutni TOS-1. Nowa nie potrzebuje wyspecjalizowanych pojazdów transportowo-załadowczych, co jeszcze obniża koszt systemu. Nowe TOS-y defilowały w szyku 1. Mobilnej Brygady Ochrony Radiologicznej, Chemicznej i Biologicznej, stacjonującej w Szichanach, znanych na całym świecie z ogromnej instalacji do utylizacji broni chemicznej.

Zaskoczyły także przeciwlotnicze wozy bojowe systemu Pancyr. Po pierwsze dlatego, że oprócz znanych z wcześniejszych defilad wersji: standardowej S1 i polarnej SA na dwuczłonowym transporterze gąsienicowym DT-30PM, w defiladzie wzięły udział także wozy wersji SM, która debiutowała na forum Armija-2019, ale jej udziału w defiladzie w ogóle nie zapowiadano. Wykorzystuje ona jako nośnik opancerzonego Kamaza Tornado-53958 i ma nowy zestaw stacji radiolokacyjnych: wykrywania, śledzenia i naprowadzania rakiet, opracowany do okrętowego Pancyra-M. Zupełną niespodzianką było umieszczenie na defilujących Pancyrach-SM nowych pojemników, z których każdy mieści cztery niewielkie pociski kierowane przeznaczone do rażenia celów małogabarytowych, przede wszystkim bezzałogowców. Potrzeba wprowadzenia takich pocisków stała się oczywista po analizie doświadczeń z Syrii, gdzie do zniszczenia pojedynczego BSP, czasem o wartości kilkuset dolarów, zużywano nawet po trzy pociski kierowane o wartości kilkuset tysięcy dolarów sztuka. Makiety takich miniaturowych pocisków, opracowanych w ramach programu Zasieczka, pokazano już dwa lata temu, ale podano wówczas, że prace nad nimi potrwają co najmniej cztery lata. Tymczasem nowe pociski pojawiły się podobno w jednostkach już pół roku temu, odbyły się też nawet poligonowe strzelania z ich wykorzystaniem.

Także „długie” cylindryczne pojemniki transportowo-startowe prawdopodobnie przeznaczone były do pocisków kierowanych nowego typu (możliwe oznaczenie 23Ja6) o masie 92 kg (wobec 74,5 kg standardowego pocisku 57E6), zasięgu 30 km, maksymalnej wysokości rażenia celów 18 km i prędkości maksymalnej 1700 m/s. Zwykłe Pancyry są uzbrojone w pociski 57E6 (95Ja6) o zasięgu 20 km, maksymalnej wysokości rażenia celów 15 km i prędkości maksymalnej 1300 m/s. Mają one nieco krótsze pojemniki o mniejszej średnicy, różniące się od pokazanych na wersji SM także innymi detalami.

Pancyry mają ostatnio zdecydowanie „złą prasę” za sprawą strat, ponoszonych przez nie w Syrii, a przede wszystkim w Libii, dokąd trafiły wozy wersji S-1E, kupione przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, popierające „marszałka” Haftara (patrz WiT 6/2020). W krytycznych analizach ich skuteczności pomija się jednak zwykle, że były obsługiwane przez personel o „umiarkowanych” kwalifikacjach. Załogi syryjskie nie miały np. w zwyczaju zmieniać stanowisk ogniowych, a po zużyciu zapasu rakiet pospiesznie „opuszczały” swe stanowiska na piechotę. Natomiast Pancyry w Libii zostały zniszczone po ich wcześniejszym porzuceniu przez załogi (w hangarach, na poboczach dróg…).

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusertagcrosslistfunnelsort-amount-asc