Sześć polskich okrętów nawodnych i podwodnych, które brały udział w walkach na morzach i oceanach podczas II wojny światowej zatonęło po roku 1939 (niszczyciele Grom i Orkan, okręty podwodne Orzeł i Jastrząb, niszczyciel eskortowy Kujawiak oraz krążownik lekki Dragon – ten ostatni kilka lat po wojnie został częściowo rozebrany bez podnoszenia go z wody). Od wielu dziesięcioleci wraki naszych okrętów zazdrośnie strzegą swoich tajemnic. Okazuje się, że w przypadku kilku z nich nie znamy dokładnej pozycji zatopienia. Od dłuższego czasu spędzają sen z powiek historykom naszej „małej floty” niewyjaśnione losy ostatniego patrolu bojowego dumy polskich sił podwodnych – ORP Orzeł. Kilkakrotne poszukiwania wraku tego okrętu zakończyły się niepowodzeniem. Kolejne teorie i hipotezy badaczy i entuzjastów historii na temat prawdopodobnego miejsca spoczynku ponad 80-metrowej długości jednostki podwodnej nie potwierdziły się.
Dopiero 11 sierpnia 2004 r. udało się zejść pierwszemu Polakowi, doświadczonemu nurkowi Mirosławowi Standowiczowi, na głębokość ponad 100 m do wraku niszczyciela ORP Grom, który spoczywa w zimnych i ciemnych wodach fiordu Rombakken w Norwegii. Polski okręt jest przełamany na dwie części. Jednak dokładna pozycja zatonięcia Groma była znana już 6 października 1986 r. Otóż po rocznych staraniach władz Muzeum Wojny w Narwiku po raz pierwszy przebadano wrak Groma. Stało się to za sprawą miniaturowego okrętu podwodnego sterowanego ze statku Benjamin Norweskiej Królewskiej Marynarki Wojennej. Jednocześnie przedstawiciele norweskiego urzędu morskiego, motywując to amunicją znajdującą się zarówno w części dziobowej, jak i rufowej okrętu, wydali stanowczy zakaz nurkowania wokół wraku i podejmowania jakichkolwiek prób eksploracji zatopionego Groma przez samowolnych poszukiwaczy przygód. Jednakże kilka lat temu złagodzono ten przepis, o czym świadczy udział polskich i zagranicznych ekip, które nurkowały na wrak niszczyciela.
Musiało minąć 10 lat od chwili, gdy polski nurek poznał tajemnicę wraku Groma, żeby kolejny zespół kilku zapaleńców, poszukiwaczy wraków, prowadząc długie „śledztwo” w archiwach zagranicznych wyprawił się na ekspedycję i zlokalizował zatopiony niszczyciel eskortowy ORP Kujawiak. Zidentyfikowano okręt, którego poszukiwania prowadzone przez nurków zagranicznych trwały od dziesięcioleci.
Przygoda z odnalezieniem Kujawiaka zaczęła się dość przypadkowo. W lutym 2014 r. Piotr Wytykowski, nurek z wieloletnim doświadczeniem i poszukiwacz wraków, wrócił ze swoją ekipą z Sierra Leone w Afryce, gdzie przez trzy tygodnie prowadzili dokładniejszą identyfikację eksplorowanego dwa lata wcześniej holenderskiego uzbrojonego okrętu żaglowego Diemermeer. Żmudne badania pozwoliły na wyjaśnienie wielu ważnych, historycznych szczegółów dotyczących wraku tego prawie 300-letniego żaglowca, który rozbił się u wybrzeży Afryki Zachodniej. Podczas drugiej wyprawy do Sierra Leone spędzili na wraku ponad 30 godzin, wykonując 29 nurkowań każdy. Odnaleźli wspaniale zachowane działa, kotwice… i złoty pierścień, który trafił do muzeum we Freetown.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu