Dwa miesiące wcześniej lotniskowiec Illustrious został wysłany na Morze Śródziemne, by wspomagać inwazję na kontynentalne Włochy i w Home Fleet pozostał tylko leciwy Furious, któremu potrzebny był remont. Odpowiedzią na prośbę Admiralicji było wysłanie do Scapa Flow Task Group 112.1, tworzonej przez Rangera (CV-4), krążowniki ciężkie Tuscaloosa (CA-37) i Augusta (CA-31) oraz 5 niszczycieli. Eskadra ta przybyła do bazy na Orkadach 19 sierpnia i komendę nad nią objął wówczas czekający tam kadm. Olaf M. Hustvedt.
Ranger był pierwszym lotniskowcem US Navy zaprojektowanym od początku jako okręt tej klasy, a nie przebudowanym ze statku (jak Langley CV-1) czy nieukończonego krążownika liniowego (jak Lexington CV-2 i Saratoga CV-3). Przez pierwsze cztery lata swojej służby, bazując głównie w kalifornijskim San Diego, uczestniczył w rutynowych ćwiczeniach „Battle Force” (pacyficzna część US Navy), z grupą lotniczą liczącą pierwotnie 89 maszyn, wyłącznie dwupłatowych. Od kwietnia 1939 r. jego bazą był Norfolk (stan Wirginia), po wybuchu II wojny światowej najpierw odbył ćwiczenia na Karaibach, potem szkoliła się na nim grupa lotnicza budowanego Waspa (CV-7). W maju 1941 r., mając za sobą remont, w trakcie którego m.in. wzmocniono uzbrojenie przeciwlotnicze, odbył na Atlantyku pierwszy tzw. Patrol Neutralności (Neutrality Patrol), wraz z krążownikiem ciężkim Vincennes (CA-44) i parą niszczycieli. Po drugim patrolu, w czerwcu przeszedł kolejne zmiany wyposażenia (m.in. otrzymał radar i radiolatarnię) oraz uzbrojenia. W listopadzie z parą krążowników i siedmioma niszczycielami US Navy eskortował na części trasy transportowce wiozące żołnierzy brytyjskich z Halifaksu do Kapsztadu (konwój WS-24).
Po Pearl Harbor bazujący na Bermudach okręt był wykorzystywany do szkolenia, z przerwą na patrol koło Martyniki dla „przypilnowania” okrętów Vichy pod koniec lutego 1942 r. Po kolejnych modyfikacjach wyposażenia i uzbrojenia (przełom marca i kwietnia) popłynął do bazy Quonset Point (na południe od Bostonu), gdzie przyjął na pokład 68 (76?) myśliwców Curtiss P-40E. Idąc w eskorcie kilku niszczycieli via Trynidad, 10 maja dotarł pod Akrę (brytyjskie Złote Wybrzeże, obecnie Ghana) i tam maszyny te, mające dotrzeć na front w Afryce Północnej, opuściły okręt (startowały grupami, trwało to prawie cały dzień). 1 lipca, po okresie bazowania w Argentii (Nowa Fundlandia), zawinął do Quonset Point po kolejny ładunek samolotów myśliwskich Curtiss P-40 (tym razem 72 wersji F), które wystartowały pod Akrą 18 dni potem.
Mając znów zmodyfikowane uzbrojenie przeciwlotnicze, po ćwiczeniach w pobliżu Norfolku Ranger przyjął na pokład grupę lotniczą złożoną z dywizjonów myśliwskich VF-9 i VF-41 oraz bombowo-obserwacyjnego VS-41, które przez większość października ćwiczyły na Bermudach. Szkolenia poprzedziły jego udział w alianckim lądowaniu we francuskiej części Afryki Północnej (operacja „Torch”). Wraz z lotniskowcem eskortowym Suwanee (CVE-27), krążownikiem lekkim Cleveland (CL-55) i piątką niszczycieli tworzył Task Group 34.2, część Task Force 34, którego zadaniem była osłona i wsparcie sił desantowych mających opanować Maroko. Gdy przed świtem 8 listopada znalazł się w rejonie 30 Mm na północny zachód od Casablanki, jego grupa lotnicza miała 72 sprawne samoloty: jeden dowódcy (był to torpedowo-bombowy Grumman TBF-1 Avenger), 17 bombowców nurkujących Douglas SBD-3 Dauntless (VS-41) oraz 54 myśliwce Grumman F4F-4 Wildcat (26 VF-9 i 28 VF-41).
Francuzi poddali się rano 11 listopada 1942 r., a do tego czasu samoloty Rangera wystartowały 496 razy. Pierwszego dnia działań bojowych myśliwce zestrzeliły 13 (w tym pomyłkowo Hudsona RAF-u) maszyn, a zniszczyły na ziemi około 20, natomiast bombowce zatopiły francuskie okręty podwodne Amphitrite, Oréade i Psyché oraz uszkodziły pancernik Jean Bart, krążownik lekki Primaguet i niszczyciel Albatros. Nazajutrz Wildcaty uzyskały 5 strąceń (w tym znów maszyn własnych), a co najmniej 14 samolotów zniszczyły na ziemi. 10 listopada rano chybiły torpedy, które wystrzelił do Rangera okręt podwodny Le Tonnant, późniejszy atak bombowców na Jeana Barta przyniósł dwa trafienia, w rezultacie których cel m.in. osiadł rufą na dnie basenu, w którym cumował. Sukcesy te miały swoją cenę – w wyniku kontrakcji przeciwnika i wypadków utraconych zostało 15 myśliwców oraz 3 bombowce,
zginęło sześciu lotników.
Po powrocie do Norfolku i przeglądzie dokowym, 19 stycznia 1943 r. Ranger, eskortowany przez Tuscaloosę i 5 niszczycieli, dostarczył 72 myśliwce P-40 pod Casablankę. Identyczna partia, ale w wersji L, opuściła go tam 24 lutego. Od początku kwietnia do końca lipca bazował w Argentii na Nowej Fundlandii, odbywając rejsy szkoleniowe po okolicznych wodach. W tym okresie znalazł się na krótko w centrum uwagi mediów, co wynikło z ogłoszenia przez Niemców, że został zatopiony. Był to rezultat nieudanego ataku U-Boota – 23 kwietnia U 404 wystrzelił cztery torpedy do brytyjskiego lotniskowca eskortowego Biter, ich wybuchy (najpewniej na końcu biegu) zostały wzięte za oznakę trafień i kpt. Otto von Bülow zgłosił zatopienie błędnie zidentyfikowanego celu. Gdy niemiecka propaganda odtrąbiła sukces (Hitler odznaczył von Bülowa Krzyżem Żelaznym z Liśćmi Dębowymi), Amerykanie mogli oczywiście udowodnić, że to bzdura i obwołali dowódcę U-Boota kłamliwym tchórzem, także się myląc (pod jego komendą U 404 wiele razy odważnie atakował konwoje, zatapiając 14 statków i brytyjski niszczyciel Veteran).
W pierwszej dekadzie sierpnia Ranger wyszedł w morze, by eskortować transatlantyk Queen Mary, którym do Halifaksu podróżowała brytyjska delegacja rządowa z premierem Winstonem Churchillem na czele, zmierzająca do Quebeku na konferencję z Amerykanami. Gdy 11 tm. opuszczał kanadyjski port, jego grupę lotniczą (CVG-4) tworzyło 67 samolotów: 27 FM-2 Wildcat należących do dywizjonu VF-4 (eks-VF-41), 30 SBD Dauntless VB-4 (eks-VB-41, 28 w wersji 4 i dwie „trójki”) oraz 10 maszyn torpedowo-bombowych Grumman TBF-1 Avenger VT-4, z których jeden był „osobistym” samolotem nowego dowódcy grupy, kmdr. Josepha A. Ruddy’ego.
Ponad 21 lat wcześniej, w lutym 1922 r., przedstawiciele pięciu światowych mocarstw podpisali w Waszyngtonie traktat o ograniczeniu zbrojeń morskich, wprowadzający „wakacje” w budowie najcięższych okrętów. By do stoczni rozbiórkowych nie trafiły także gotowe kadłuby dwóch krążowników liniowych typu Lexington, Amerykanie postanowili wykorzystać je jako „podwozia” dla lotniskowców. Jednostki tej klasy były objęte limitem łącznej wyporności standardowej, który w przypadku US Navy wynosił 135 000 ts. Ponieważ założono, że Lexington i Saratoga będą miały po 33 000, do dyspozycji pozostawało 69 000.
Gdy w Waszyngtonie zaczęto myśleć o okręcie, który będzie lotniskowcem od momentu położenia stępki, pierwsze „przymiarki” projektowe, z lipca 1922 r., obejmowały szkice jednostek o wyporności obliczeniowej 11 500, 17 000, 23 000 i 27 000 ts. Oznaczało to różnice w prędkości maksymalnej, opancerzeniu i liczebności grupy lotniczej; w przypadku uzbrojenia każdy wariant zakładał obecność armat kal. 203 mm (6-9) oraz uniwersalnych kal. 127 mm (8 lub 12). Ostatecznie uznano, że zadowalający rezultat przyniesie minimum 27 000 ts, przy którym trzeba będzie zdecydować się na wysoką prędkość i silne uzbrojenie albo dużą niższą prędkość, ale z silnym opancerzeniem lub dużo większą liczbą samolotów.
W maju 1924 r. pojawiła się szansa ujęcia lotniskowca w kolejnym programie rozbudowy US Navy. Okazało się wówczas, że odpowiadające za rozwój jakościowy i ilościowy lotnictwa US Navy Biuro Lotnicze (Bureau of Aeronautics, BuAer) wolałoby okręt z gładkim pokładem, bez nadbudówki przy burcie (wysepki). Większa dzięki temu liczebność grupy lotniczej i bezpieczniejsze lądowania oznaczały jednak wiele kłopotów, choćby z rozmieszczeniem uzbrojenia. Członkowie Rady Głównej (General Board), gremium doradczego Sekretarza Marynarki Wojennej złożonego z najwyższych rangą oficerów, spierali się też co do właściwej prędkości okrętu (tu uwzględniano potencjalne zagrożenie ze strony krążowników „waszyngtońskich”) czy jego zasięgu. Ostatecznie Rada zaproponowała dwa warianty: lekko opancerzony, szybki (32,5 w.) okręt z ośmioma armatami 203 mm i 60 samolotami albo lepiej opancerzony, ale dużo wolniejszy (27,5 w.)
i z 72 samolotami.
Gdy okazało się, że środki na lotniskowiec zostaną ujęte najwcześniej w budżecie na rok 1929, temat „spadł z wokandy”. Wrócił po kilkunastu miesiącach i wtedy Rada wypowiedziała się za dużo mniejszą jednostką, co wykluczyło armaty 203 mm i zakładane dotąd opancerzenie. Choć z Londynu przychodziły informacje o kłopotach z odprowadzaniem dymu na Furiousie oraz braku problemów w przypadku Hermesa i Eagle’a, które miały wysepki, BuAer optowało nadal za gładkim pokładem lotniczym. W lutym 1926 r. specjaliści z Biura Budów i Remontów (Bureau of Construction and Repair, BuC&R) przedstawili szkice jednostek o wyporności 10 000, 13 800 i 23 000 ts, mających osiągać 32-32,5 w. Najmniejsza z nich nie miała pancernego pasa burtowego, uzbrojenie w jej przypadku tworzyło 12 armat kal. 127 mm. Pozostałe dwie miały pasy burtowe grubości 63 mm, a do tego tuzina dochodziło 6 armat kal. 152 mm.
Na posiedzeniu Rady w marcu 1927 r. szef BuC&R opowiedział się za okrętem średniej wielkości, uzasadniając to tym, że pięć takich jednostek oznacza łączną powierzchnię pokładów lotniczych 15-20 proc. większą niż w przypadku trzech o wyporności 23 000 ts. Te mogłyby mieć „użyteczną” ochronę kadłuba, jednak kalkulacje wykazywały, że pancerz na pokładzie lotniczym lub chroniący hangar nie wchodzi w grę. Wobec niskiej z tego powodu odporności na uszkodzenia bojowe i tym samym dużego prawdopodobieństwa strat lepsza była więc większa liczba okrętów. Pojawiła się tutaj jednak kwestia kosztów, wyższych o około 20 proc. z racji dwóch dodatkowych, a drogich maszynowni. Gdy przyszło do cech koniecznych z punktu widzenia BuAer, ustalono, że pokład lotniczy powinien mieć co najmniej 80 stóp (24,4 m) szerokości i około 665 (203 m) długości oraz systemy lin hamowniczych i katapulty na obu końcach.
Na posiedzeniu w październiku oficer reprezentujący lotników wypowiedział się za okrętem o wyporności 13 800 ts, który zabierałby w hangarze i na pokładzie 36 samolotów bombowych oraz 72 myśliwce lub – w wariancie o wyższej prędkości maksymalnej (32,5 zamiast 29,4 w.) – odpowiednio 27 i 54. Choć widziane już były plusy wysepki (np. w roli punktu odniesienia przy lądowaniu), gładkość pokładu nadal była uznawana za „wysoce pożądaną”. Problem z odprowadzaniem spalin sprawiał, że Biuro Inżynierii Okrętowej (Bureau of Engineering, BuEng) optowało za wysepką, ale ponieważ o wartości okrętu decydowały zalety „lotniska”, BuAer postawiło na swoim.
Rozpoczęcie eksploatacji Saratogi i Lexingtona (pierwszy wszedł oficjalnie do służby dwa tygodnie wcześniej, drugi zrobił to w połowie grudnia) sprawiło, że 1 listopada 1927 r. Rada Główna zaproponowała Sekretarzowi wybudowanie pięciu po 13 800 ts. Ponieważ, wbrew specjalistom z Działu Planowania Wojennego (War Plans Division), którzy chcieli, by tworzyły formacje z krążownikami „waszyngtońskimi”, przewidziano ich współdziałanie z posiadanymi wówczas „powolnymi” pancernikami, przekraczanie przez nowe lotniskowce 30 w. uznano za niekonieczne.
W ciągu następnych trzech miesięcy w BuC&R rozważano jeszcze inne alternatywy, ale do bardziej zaawansowanego stadium przeszły tylko cztery szkice projektowe okrętu o wyporności 13 800 ts i Rada wybrała ten z pokładem lotniczym o długości 700 stóp (213,5 m). Ponieważ projektanci przyznali, że nawet wysokie kominy w wysepce mogą nie oznaczać braku zaburzeń w powietrzu nad nim, został utrzymany wymóg gładkości. W tej sytuacji, by zadymianie pokładu było jak najmniejsze, należało ulokować kotły możliwie blisko końca kadłuba i ostatecznie zapadła decyzja o „nieortodoksyjnym” ulokowaniu kotłowni za przedziałami turbin. Postanowiono też, tak jak na doświadczalnym Langley’u, zastosować kominy (ich liczba wzrosła do sześciu) na „zawiasach”, pozwalających ustawić je poziomo, prostopadle do burt. W trakcie operacji lotniczych całość spalin mogła być skierowana do tej z „położonych” symetrycznych trójek, która znajdowała się po stronie zawietrznej.
Przesunięcie maszynowni ku rufie wykluczało jej większą masę (powodowałaby poważne problemy z trymem) i tym samym moc, stąd ostatecznie Rada zaakceptowała 53 000 KM, co miało pozwolić na prędkość maksymalną 29,4 w. w warunkach próbnych. Uznała też, że grupa lotnicza powinna liczyć 108 maszyn (w tym tylko 27 bombowców i samolotów torpedowych), a na pokładzie hangarowym, w poprzek kadłuba, należy zamontować dwie katapulty. Duża zmiana dotyczyła uzbrojenia – ostatecznie zrezygnowano z armat do zwalczania celów nawodnych, wyrzutni torped, i działek na rzecz tuzina uniwersalnych kal. 127 mm L/25 oraz tak dużej jak się da liczby karabinów maszynowych kal. 12,7 mm, z wymogiem zainstalowania ich poza pokładem lotniczym i zapewnienia wszystkim lufom jak największych pól ostrzału. Kalkulacje wykazywały, że na opancerzenie będzie można przeznaczyć tylko kilkadziesiąt ton i ostatecznie stanęło na osłonięciu maszyny sterowej (płyty grubości 51 mm z boków i 25 mm od góry). Wobec braku możliwości odpowiedniego zabezpieczenia głowic zrezygnowano z torped, samoloty pokładowe miały być uzbrajane jedynie w bomby.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu