Bitwa na Morzu Koralowym dowiodła ponad wszelką wątpliwość, że pokładowe grupy lotnicze US Navy potrzebują więcej myśliwców. Wprowadzenie do służby wersji F4F-4 ze składanymi skrzydłami (dzięki czemu samoloty zajmowały mniej miejsca pod pokładem) pozwoliło na zwiększenie liczby Wildcatów w dywizjonie: z 18 do 27. Lotniskowce Task Force 16 – Enterprise i Hornet, które przybyły do Pearl Harbor 26 maja, miały już na stanie wymaganą liczbę samolotów w swoich dywizjonach myśliwskich (odpowiednio VF-6 i VF-8). Yorktown, który zawinął do Pearl Harbor dzień później, musiał być gotowy do wyjścia w morze w ciągu trzech dni, dlatego zabrał na pokład już przezbrojony w nowe Wildcaty VF-3 Lt.Cdr Johna Thacha. Niemniej jednak Thach, któremu brakowało pilotów, uzupełnił stan kadrowy swojego dywizjonu pilotami VF-42, weteranami bitwy na Morzu Koralowym, którzy teraz stanowili ponad połowę składu VF-3.
Rankiem 28 maja Enterprise i Hornet wyszły w morze, biorąc kurs na atol Midway, według doniesień wywiadu mający być celem kolejnej operacji inwazyjnej Japończyków. Na Midway stacjonował dywizjon myśliwski Marines VMF-221, który oprócz 21 Buffalo miał na stanie siedem Wildcatów F4F-3. W nadchodzącej bitwie miały więc uczestniczyć cztery dywizjony myśliwskie US Navy i Marines, ale siły przeciwnika też były dwukrotnie większe – cztery lotniskowce floty (Akagi, Kaga, Hiryu i Soryu).
Późnym popołudniem 2 czerwca do Task Force 16 (dowodzonego przez kadm. Spruance’a) dołączył Yorktown i reszta okrętów Task Force 17 pod komendą kadm. Fletchera. Rankiem następnego dnia latające łodzie PBY Catalina z Midway zlokalizowały, 700 mil na zachód od atolu, konwój transportowców z wojskami inwazyjnymi i w południe bombowce B-17 przeprowadziły pierwszy nalot. Japończycy nie mogli więc już liczyć na element zaskoczenia, niemniej jednak trwali w przekonaniu, że kiedy zdobędą atol, przeciwnik spróbuje go odbić i dopiero wtedy sprowadzi swoje lotniskowce. Tymczasem o świcie 4 czerwca okręty Spruance’a i Fletchera znajdowały się około 200 mil na północny wschód od Midway. Razem mogły wystawić do walki 221 samolotów, w tym 79 Wildcatów. Lotniskowce Kido Butai, które zbliżały się do Midway z północnego zachodu, miały na stanie 228 sprawnych samolotów, w tym 73 myśliwce Zero. Oba zespoły dzieliło około 200 mil. O 4.30 nieświadomi zagrożenia Japończycy wysłali do ataku na atol 108 samolotów, w tym 36 myśliwców. Zanim dotarły nad cel, zespół okrętów Kido Butai został zlokalizowany przez Catalinę z Midway. Amerykańskie lotniskowce mogły więc przeprowadzić uderzenie z zaskoczenia – ale zanim ono nastąpiło, pierwszy, miażdżący cios musieli przyjąć broniący atolu Marines.
VMF-221 wysłał na przechwycenie sześć Wildcatów i 19 Buffalo. Do starcia doszło o 6:20, około 30 mil od Midway. Dywizjon został kompletnie rozbity, tracąc dwa Wildcaty i 13 Buffalo. Zginął jego dowódca, Maj. Floyd Parks, który po skoku ze spadochronem wylądował w wodzie i został rozstrzelany przez japońskich pilotów. Z dziesięciu samolotów VMF-221, które wróciły na lotnisko, tylko dwa (po jednym z każdego typu) nadawały się jeszcze do użytku. Niemniej jednak nalot na Midway kosztował Japończyków 11 samolotów, w tym dwa myśliwce. Pierwszy padł ofiarą ognia przeciwlotniczego; drugiego zestrzelił Capt. Marion Carl – jeden z przyszłych czołowych asów lotnictwa Marines. Ofiarą jego ataku padł bosman Hiromi Ito z dywizjonu myśliwskiego Kagi.
Podczas gdy Marines bronili Midway, okręty US Navy skracały dystans do lotniskowców przeciwnika, aby znalazły się one także w zasięgu myśliwców eskorty. Niemniej jednak większość Wildcatów zatrzymano do obrony macierzystych okrętów, dlatego ze 116 samolotów, które wyruszyły do ataku, tylko 20 było myśliwcami (po dziesięć z VF-6 i VF-8). Chociaż inicjatywa – tak ważna w bitwach lotniskowców – leżała po stronie Amerykanów, ich pierwsza wyprawa omal nie zakończyła się całkowitym fiaskiem.
Enterprise i Hornet zaczęły wysyłać w powietrze swoje grupy lotnicze o 7:00, ale ostatnie samoloty opuściły pokład Enterprise’a dopiero godzinę później. Presja czasu i kurczącego się zapasu paliwa spowodowała, że już na starcie wyprawa rozpadła się na trzy niespójne grupy, które odleciały między 7:45 a 8:00 – każda innym kursem. Meldunek załogi rozpoznawczej Cataliny wymieniał jedynie dwa japońskie lotniskowce, podczas gdy Amerykanie spodziewali się, że będzie ich cztery lub pięć. Zapewne dlatego samoloty z Horneta podążyły na zachód, kursem 265 stopni, aby poszukać „brakujących” lotniskowców na północ od miejsca, gdzie znajdowały się okręty zlokalizowane przez Catalinę. Z kolei Dauntlessy z Enterprise’a obrały kurs 231 stopni, na południowy zachód. Na samym końcu wyruszył, kursem 240 stopni, osamotniony VT-6 – dywizjon Devastatorów z Enterprise’a. Wildcaty z VF-6, które miały go ubezpieczać, omyłkowo podążyły za VT-8 – dywizjonem Devastatorów z Horneta. Jakby tego było mało, pół godziny później VT-8 odbił na południowy zachód i jako pierwszy – na swoją zgubę – odnalazł lotniskowce Kido Butai.
Grupy uderzeniowe z Enterprise’a i Horneta postanowiły nie rozdzielać swoich nielicznych myśliwców eskorty między torpedowe Devastatory, tylko między lecące znacznie wyżej od nich bombowce nurkujące Dauntless. Wildcaty miały pozostać wysoko, by mieć większe szanse w starciu z Zero i w razie potrzeby zanurkować na pomoc Devastatorom. Jeszcze przed startem Lt. James „Jim” Gray, dowódca VF-6, umówił się z dowódcą torpedowego VT-6, że jeśli ten drugi będzie potrzebował pomocy, wezwie myśliwce Greya wołając przez radio Come
on down, Jim („Zejdź na dół, Jim”). Teraz jednak Grey miał pod sobą inny dywizjon, który o tej umowie nic nie wiedział. Szykując się do ataku torpedowego, VT-8 zszedł nisko nad powierzchnię morza i tam został wybity przez japońskie myśliwce. W tym czasie Grey i jego piloci tkwili ponad chmurami na wysokości 22 000 stóp, czekając na umówiony sygnał, który nigdy nie nadszedł. Nie doczekali się również przybycia Dauntlessów, którym mieli utorować drogę nad nieprzyjacielskie okręty – i po półgodzinnym jałowym krążeniu ruszyli w drogę powrotną. Wkrótce potem, okrężną drogą, dotarły do celu Devastatory z Enterprise’a (VT-6). Ich załogi nie miały kogo wezwać na pomoc i także zostały wybite przez pilotów Zero.
Dauntlessy z Horneta i ubezpieczające je Wildcaty z VF-8, które podążyły na zachód kursem 265 stopni, nie odnalazły niczego. Co gorsza, po około dwóch godzinach lotu i pokonaniu 150-160 mil myśliwcom zaczęło brakować paliwa na powrót. Zawróciły więc, ale rozminęły się z okrętami Task Force 16 i wszystkie dziesięć kolejno wodowało w morzu. Zginęło dwóch pilotów: Ens. Maryland Kelley i Ens. George Hill. Część Dauntlessów z Horneta wróciła na swój okręt, część wylądowała na Midway.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu