Pierwszymi czołgami Koreańskiej Armii Ludowej były wyprodukowane w ZSRR T-34-85, których z powodzeniem używano podczas wojny począwszy od 1950 r. Po nich w jednostkach pojawiły się T-54, ich chińskie klony Typ 59, a później T-55, które na wiele lat stały się zasadniczym typem czołgu w armii Kimów. Uzupełniały je nieliczne pływające PT-76 i ich chińskie odpowiedniki – Typ 63, a także lekkie Typ 62.
W latach 70. do Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej dotarły pierwsze T-62, dzięki którym uzyskano (na szczęście wątłą) techniczną przewagę w broni pancernej nie tylko nad Siłami Zbrojnymi Republiki Korei, która opierała swój potencjał pancerny na wczesnych M48A3 i A5, ale i nad Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą, z trudem modernizującą swoje klony T-54.
Podobno na początku lat 70. przekazano Pjongjangowi z ZSRR kompletną linię do wytwarzania czołgów T-55. Nie jest jasne, kiedy taka produkcja ruszyła i jak długo do jej realizacji był niezbędny import zespołów z ZSRR. Z czasem, oprócz wytwarzania T-55, podjęto produkcję T-62 i na tym skończyło się całkowite uzależnienie północnokoreańskich wojsk pancernych od sprzętu zagranicznego. W 1985 r. ujawniono czołg lekki własnej konstrukcji, który był „lokalną wariacją na temat PT-76”.
Od połowy lat 90. zaczęły ze sporą regularnością pojawiać się nowe wersje czołgów bazujących na T-62. W 1995 r. debiutował Chonma-ho, czyli T-62 z fartuchami burtowymi, dodatkowym modułowym opancerzeniem wieży, dalmierzem laserowym nad nasadą lufy, wyrzutniami granatów dymnych i 14,5 mm wkm KPWT zamiast 12,7 mm DSzK na wieżyczce dowódcy.
W 2009 r. zaprezentowano czołg Pokpong-ho z wieżą obudowaną lekkim monolitycznym pancerzem dodatkowym i układem jezdnym z sześcioma parami kół nośnych zamiast pięciu. Dzięki temu nieco wydłużono także przód kadłuba i zwiększono nachylenie jego przedniej płyty, którą dodatkowo osłonięto trzema dużymi segmentami pancerza modułowego. Na wieży zamontowano czujnik meteorologiczny, podobny do zastosowanego w czechosłowackim SKO Kladivo z połowy lat 80.
Rok później zadebiutował czołg z powiększoną wieżą, która niemal na pewno jest oryginalną z T-62, ale okrytą „nadwymiarową” osłoną z cienkiej blachy. Dodatkowemu opancerzeniu na przednim pancerzu nadano postać podobną do stosowanej w rosyjskich T-90. Tak skonfigurowany czołg bywa nazywany Songun-915 (Songun-ho), ale wiarygodność tej nazwy wzbudza spore wątpliwości. Wyróżnikiem tej wersji jest umieszczenie stanowiska kierowcy w płaszczyźnie wzdłużnej wozu.
Wariant tego czołgu z 2017 r. ma dodatkowe moduły opancerzenia z przodu wieży. Od 2013 r. na północnokoreańskich czołgach są montowane zdwojone wyrzutnie ppk różnych typów.
Niejasna pozostaje kwestia obecności czołgów rodziny T-72 w Koreańskiej Armii Ludowej. Od połowy lat 80. uznawano to na Zachodzie za pewnik i spekulowano jedynie na temat ich liczby, terminów i źródeł dostaw (w latach 90. wchodziła w rachubę nie tylko Rosja, ale i niemal wszystkie byłe republiki radzieckie).
Tymczasem do dziś, a więc przez 40 lat, nie pojawiło się ani jedno zdjęcie, które potwierdzałoby istnienie północnokoreańskich T-72! Nie wiadomo także, czy i kiedy uruchomiono lokalną produkcję silników rodziny W-46. Przyjmuje się, że napędzają one wszystkie wersje rozwojowe T-62, poczynając od Pookpong-ho, ale niewykluczone, że co najmniej początkowo jednostki napędowe były importowane. Podobnie dyskusyjna jest kwestia 125 mm armat rodziny 2A46. Niemal na pewno są w nie uzbrojone Songuny, choć być może część z nich (Songun-913?) ma zamontowane armaty 115 mm U-5TS/2A20.
Gdy 10 października 2020 r. na defiladzie w Pjongjangu z okazji 75-lecia utworzenia Partii Pracy Korei zademonstrowano nowe czołgi (szerzej w WiT 11/2020), zagraniczni analitycy nie kryli sceptycyzmu, a nawet rozbawienia. Wóz, na Zachodzie nazwany umownie M2020, natychmiast ochrzczono „Armatoabramsem”, gdyż przypominał zarówno rosyjskie T-14, jak i amerykańskie M1. Z czasem okazało się, że bardziej zasadna byłaby nazwa „Abramsoarmata”, gdyż nowy północnokoreański czołg ma więcej cech upodabniających go do wozu amerykańskiego, niż do T-14.
Spekulowano, że na defiladzie pokazano jedynie mobilne makiety, wykorzystujące kadłub starszego czołgu i jego wieżę, które osłonięto atrapami nowoczesnego pancerza. Stworzenie takiej makiety nie powinno stanowić problemu dla lokalnego przemysłu, skoro podobne działania z powodzeniem realizują nawet warsztaty palestyńskich formacji paramilitarnych, budujące jeżdżące atrapy izraelskich Merkaw, w miarę podobne do oryginału.
Zupełnie nieoczekiwanie, 13 marca br. Kim Dzong Un dokonał inspekcji elitarnej jednostki wojsk pancernych – 105. Gwardyjskiej Dywizji Pancernej, gdzie pochwalił się umiejętnością prowadzenia nowego czołgu. Obserwował też ćwiczenia na torze taktycznym, połączone z ostrym strzelaniem. Uczestniczyły w nich także nowe czołgi, które z racji pewnych modyfikacji w stosunku do wcześniej prezentowanych, określono jako M2024.
Strzelały z armat, odpalały przeciwpancerne pociski kierowane i granaty dymno-aerozolowe. Udowodniono w ten sposób, że wozy nie są makietami, choć nadal wiele cech ich konstrukcji pozostaje zagadką dla zagranicznych analityków. Warto więc dokonać przeglądu wiedzy na temat nowego wozu bojowego i zastanowić się nad tymi jego cechami, których nie da się określić w wyniku oględzin z zewnątrz na podstawie zdjęć i filmów.
Czołg M2024, jako pierwszy z północnokoreańskich wozów bojowych tej kategorii, ma układ jezdny z siedmioma parami kół nośnych. Oznacza to, że ma większą masę od swych poprzedników i zapewne większy przedział napędowy. Układ jezdny jest mimo tego podobny do stosowanego w czołgu poprzedniej generacji Songun-ho.
Nie wiadomo jaki silnik napędza nowy wóz bojowy. Jest to niewątpliwie jednostka wysokoprężna, a nie turbina gazowa. Rury wydechowe są skierowane w bok, na lewą burtę, co sugeruje podobną aranżację przedziału napędowego do sprawdzonej w radzieckich czołgach od T-44 poczynając, a na T-90 kończąc. Niewykluczone, że jest to nadal silnik wywodzący się z leciwego W-54, zapewne wyposażony w turbosprężarkę i inne udoskonalenia, z dużą dozą prawdopodobieństwa pochodzenia zagranicznego.
Wielokrotnie powtarzały się np. informacje o „owocnych” kontaktach między firmami północnokoreańskimi i serbskimi, a Jugosławia jeszcze w latach 80. produkowała bardzo umiejętnie dopracowane turbodoładowane silniki W-46TK, napędzające czołgi M-84 – lokalnie zmodernizowane T-72M1. Nawet jeśli tak jest, to realnym progiem dla silników z tej rodziny jest moc rzędu 830 kW/1130 KM (taką rozwijają rosyjskie W-92S2F, choć sami Rosjanie przyznają, że zostały one nadmiernie „podrasowane”, co odbija się na ich żywotności i zużyciu paliwa). Nie jest zresztą wykluczone, że władze w Pjongjangu do nowych czołgów zakupiły właśnie te rosyjskie silniki.
Nie wiadomo, jaka jest masa bojowa nowego czołgu, ale niemal na pewno przekracza 50 ton, a to oznacza, że nawet silnik o mocy 1000 kW/1360 KM nie zapewnia odpowiedniej relacji mocy do masy. Nie można oczywiście wykluczyć zakupu silników chińskich, a te rozwijają podobno moc do 1200 kW/1630 KM. Także dyskretny zakup silników zachodnich nie jest wykluczony, choć w rachubę wchodziłyby w takim przypadku raczej symboliczne ich ilości. Nie ma też, oczywiście, informacji o układzie przeniesienia mocy, ale im mocniejszy silnik zainstalowano, tym poważniejsze są wątpliwości co do możliwości opracowania takiego układu własnymi, północnokoreańskimi siłami.
Kierowca siedzi w płaszczyźnie wzdłużnej pojazdu, a pokrywa jego włazu jest dosyć cienka i otwiera się przez obrót w lewo. Do obserwacji terenu służą mu dwa peryskopy. Jazdę w nocy ułatwiają dwa zdwojone, diodowe reflektory, umieszczone na przednim pancerzu.
Zobacz więcej materiałów w pełnym wydaniu artykułu w wersji elektronicznej >>
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu