Amerykanie już w okresie licznych starć morskich wokół wyspy Guadalcanal w 1942 r. przekonali się boleśnie, jak ryzykowna była nocna walka z zespołami japońskich niszczycieli, dostarczających cesarskim garnizonom zaopatrzenie i nazywanych przez Amerykanów (zarówno z podziwem, jak i ironią) „Tokyo Expressami”. Załogi japońskich okrętów szkolono intensywnie jeszcze przed wojną w walkach nocnych, w których kładziono nacisk na ataki torpedowe, zwłaszcza z użyciem torped typu 93 kal. 610 mm, nazywanych „długimi lancami”. Owe japońskie torpedy słynęły z trzech zalet: dużego zasięgu, głowicy zawierającej niemal pół tony materiału wybuchowego (490 kg) i bardzo małej zawodności. Tymczasem po stronie amerykańskiej, w działaniach zwłaszcza niszczycieli, wciąż zawodziły dwie rzeczy – taktyka i torpedy. Te drugie sprawiały najwięcej kłopotu, z powodu wad zapalników, co także odbijało się na działaniach okrętów podwodnych. Problemy te zaczęto likwidować na większą skalę od drugiej połowy 1943 r., ale do tego momentu Japończycy w wykorzystywaniu broni torpedowej przez jednostki nawodne mieli podczas nocnych bitew zdecydowaną przewagę i potrafili zadawać porażki siłom przeciwnika z pozoru silniejszym.
Najboleśniej Amerykanie odczuli to w bitwie koło przylądka Tassafaronga 29 listopada 1942 r. Siły kadm. Carletona Wrighta liczyły 4 krążowniki ciężkie (Minneapolis, New Orleans, Northampton i Pensacola), krążownik lekki Honolulu i 6 niszczycieli (Lamson, Lardner, Drayton, Fletcher, Maury i Perkins). Wydawało się,
że taki zespół łatwo pokona zbliżające się ugrupowanie 8 niszczycieli japońskich dowodzonych przez kadm. Raizō Tanakę. Mimo że japońska formacja wcześniej została zlokalizowana na radarach amerykańskich jednostek, zbyt długo zwlekano z atakiem torpedowym niszczycieli, a ogień z krążowników otwarto zaraz po wystrzeleniu torped. To dało Japończykom czas na uniknięcie torped, a od ognia ciężkiej artylerii Amerykanów zatonął tylko niszczyciel Takanami, choć swoje torpedy zdołał jeszcze wystrzelić. Kontra torpedowa pozostałej siódemki japońskich niszczycieli zmieniła całkowicie obraz bitwy; wszystkie amerykańskie krążowniki ciężkie otrzymały trafienia, po których Northampton zatonął, a pozostałe krążowniki zostały wyeliminowane z walki na rok. Godne uwagi, że Japończycy w tym starciu nie mieli takiego atutu, jakim była radiolokacja po stronie amerykańskiej.
U Amerykanów zawiodła taktyka, u Japończyków zaś triumfowały nawyki wypracowane przez długie lata szkoleń. Jedną z umiejętności, którą potrafili zaskakiwać w nocnej walce, było szybsze przeładowanie wyrzutni torpedowych, dzięki zastosowaniu specjalnego wózka na szynach, transportującego te pociski. Amerykanom często się zdawało, że atakuje ich kolejny zespół japońskich okrętów, a nie ten sam, bo długo nie wierzyli, że wyrzutnie można tak szybko przeładować.
Jednak amerykańscy dowódcy nie powinni być nadmiernie pewni siebie w jeszcze jednej kwestii. Radary coraz lepszych modeli teoretycznie dawały im na okrętach przewagę nad japońskimi środkami optycznymi – tak było w 1942 i początku 1943 r. Należało się jednak
z tym liczyć, że japońskie okręty zaczną otrzymywać także coraz lepsze zestawy sprzętu radarowego i Amerykanie będą stopniowo tracili atut, jakim było wykrywanie wroga spoza zasięgu optyki. Nie wiadomo było, gdzie i kiedy Japończycy zaczną wykorzystywać skuteczniej radar w bitwie morskiej, a nawet jeden lepiej wyposażony okręt w całym zespole japońskim mógł narobić niemało kłopotu, ostrzegając pozostałe jednostki własne przed wykrytym przeciwnikiem…
Latem 1943 r. rozpoczęto ofensywę w środkowej części archipelagu Salomona, wysadzając desant na wyspie Rendova (naprzeciw Nowej Georgii) 30 czerwca. Atak na lotnisko Munda na tej wyspie zaplanowano na 5 lipca. Sposób desantowania wojska nie był w tym wypadku chyba najlepszy, ponieważ nie zdecydowano się atak frontalny na lotnisko przy wsparciu zmasowanego ognia artylerii okrętowej, lecz wysadzono żołnierzy o kilka mil od lotniska, skąd musieli się oni przedzierać przez gęstą dżunglę i zdradliwe bagna. Chyba zamiar zdobycia lotniska w jak najlepszym stanie zdecydował o sposobie realizowania tego zadania.
By odciąć ewentualne posiłki japońskie z bazy Vila na południowo-wschodnim wybrzeżu Kolombangary, nocą z 4 na 5 lipca wysadzono w rejonie Kotwicowiska Ryżowego silny desant (2600 żołnierzy przewieziony na miejsce przez szybkie transportowce – ex-„gładkopokładowce” pozbawione dwóch z czterech kominów – Dent, Talbot, Waters, Kilty, Crosby, McKean i Schley), dowodzony przez płk. H. Liversedge’a. Operację desantowania ubezpieczały niszczyciele Gwin, Radford, McCalla, Ralph Talbot i Woodworth. Wsparcie gwarantowały im dodatkowo siły główne kadm. Ainswortha (krążowniki lekkie Honolulu, Helena i St. Louis w asyście niszczycieli Nicholas, Strong, O’Bannon i Chevalier.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu