10 czerwca 1940 r. o godzinie 16:30 minister spraw zagranicznych Włoch Galeazzo Ciano przyjął w Palazzo Chigi francuskiego ambasadora i zakomunikował mu, co następuje: Jego Wysokość Król i Cesarz oświadcza, że od 11 czerwca rano Włochy uznają się za państwo będące z Francją w stanie wojny. Na godzinę 16:45 Ciano zaprosił do Palazzo Chigi ambasadora brytyjskiego i w tej samej formie poinformował go, że Włochy uznają się za państwo będące w stanie wojny z Wielką Brytanią.
Rozmowy na temat niemiecko-włoskich działań wojennych przeciwko Francji zainicjował 23 lutego 1939 r. ambasador Włoch w Berlinie Bernardo Attalico, który rozmawiał na ten temat z upoważnienia Mussoliniego i Ciano z niemieckim ministrem spraw zagranicznych Joachimem von Ribbentropem. Na poziomie wojskowym rozmowy rozpoczęły się 22 marca 1939 r., kiedy doszło do pierwszego spotkania gen. Alberto Parianiego, szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Włoch, z wysłannikiem szefa Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych Niemiec gen. Wilhelma Keitla, pułkownikiem Enno von Rintelenem, attache wojskowym ambasady niemieckiej w Rzymie. Obie strony, jak raportował Niemiec, zgadzały się, że nie będą gotowe do wojny, tak jak i ich zachodni przeciwnicy (Wielka Brytania, Francja i Stany Zjednoczone) przed 1942 r. Jednocześnie obie strony zdawały sobie sprawę z tego, że wojna może wybuchnąć wcześniej – dlatego uznały, że trzeba być na to przygotowanym. 5 – 6 kwietnia 1939 r. podczas spotkania gen. Parianiego z gen. Keitlem w Innsbrucku Pariani jasno dał do zrozumienia, że armia włoska prowadząc wojnę na kontynencie europejskim i w koloniach będzie potrzebowała dodatkowego dużego wsparcia materiałowego i sprzętowego.
BW maju 1940 r. armia niemiecka wtargnęła w głąb Francji, odnosząc serię błyskawicznych zwycięstw, tymczasem Sztab Generalny Sił Zbrojnych Włoch nadal borykał się z odpowiednim przygotowaniem armii do walki. Szef Sztabu Generalnego marszałek Pietro Badoglio poinformował Mussoliniego, że armia włoska formalnie jest gotowa do działania, ale potrzebuje co najmniej 25 dni na przejście do ofensywy. Sytuację tę potwierdza Ciano, który zapisał w swoim „Dzienniku”, że 19 czerwca 1940 r. Mussolini zdecydował o natychmiastowym zaatakowaniu Francuzów w Alpach, ale marszałek Badoglio starał się temu energicznie przeciwdziałać. Sam Ciano zauważył w rozmowie z dyktatorem, że byłoby mało chwalebne, a moralnie niebezpieczne rzucać się na pokonane już wojska. Zawieszenie broni jest bardzo bliskie, a gdyby nasze wojska nie zdołały przebić ich obrony za pierwszym razem, to moglibyśmy zakończyć kampanię głośnym niepowodzeniem. Również niemiecki sojusznik nie był zachwycony wizją jeszcze większego pognębienia Francji. Wódz i kanclerz Niemiec Adolf Hitler mówił bowiem, że Francja w nowym porządku europejskim, pod władzą przyjaznego rządu powinna odegrać istotną rolę jako sojusznik Państw Osi. Rozebranie Francji między Niemcy i Włochy nie leżało zatem w interesie Hitlera.
Po obu stronach frontu
Włoska ofensywa ostatecznie została podjęta 20 czerwca 1940 r., ale właściwie stało się to dopiero 21 czerwca. Do ataku na francuskie pozycje skierowano łącznie 22 dywizje, które wchodziły w skład trzech armii, w tym dwie armie w pierwszym rzucie (1. Armia pod dowództwem gen. Pietro Pintora, szef sztabu gen. Fernando Gelich i 4. Armia pod dowództwem gen. Alfredo Guzzoniego, szef sztabu gen. Mario Soldarelli) oraz jedna armia w rezerwie strategicznej. Obie pierwszorzutowe armie wchodziły w skład Grupy Armii „Zachód” pod dowództwem gen. księcia Umberto di Savoia (szef sztabu gen. Emilio Battisti). Miały one zaatakować francuskie pozycje na całej długości granicy. Na Włochów czekały wysokie góry, z kilkoma tylko przejściami przez nie i wąskim pasem nizinnym na wybrzeżu. Mussolini miał nadzieję na zajęcie Nicei i miasta Savoy oraz wschodniej część doliny rzeki Rodan, jakieś 100 km w głąb terytorium francuskiego.
Oficer Sztabu Generalnego, porucznik (wkrótce awansowany na kapitana) Luigi Marchesi, przydzielony do Sztabu II. Korpusu 1. Armii pisał, że oczekiwania wobec jednostek włoskich były ogromne. Tymczasem włoskich oficerów bardzo zaskoczyła decyzja dowództwa i Mussoliniego, tym bardziej że w jednostkach było dużo świeżych poborowych i rezerwistów bez należytego wyszkolenia. Nikt nawet nie odczuwał atmosfery wojennej, szczególnie żołnierze. Marchessi zauważył, że uzbrojenie i wyposażenie było nieodpowiednie i przestarzałe.